sobota, 5 stycznia 2013

Ostatnia kolacja w moim życiu?

          Po wyborze udaliśmy się dalej na lekcje. Na żadnej z nich nie mogłem myśleć o niczym innym, tylko o czekającej mnie niedługo śmierci. Nie miałem ochoty na naukę. To dziwne, bo kto by miał... Mało tego, zarobiłem kilka negatywnych ocen, bo nie mogłem skoncentrować się na pytaniach nauczycieli. Ale już niedługo i tak nie będę się przejmował ocenami, ani tym co powiedzą nauczyciele. Niedługo mogę być martwy, mogę nie przeżyć półrocznej walki w Grocie Potępionych. Nawet jestem prawie pewien, że tego nie przeżyję. 

***

          Po lekcjach od razu wybiegłem ze szkoły. Aby dojść do domu muszę przejść przez las. Dzisiaj nie szedłem, a biegłem. Biegłem ile miałem sił w nogach. W drodze zastanawiałem się czy dam sobie radę w Grocie. Przez głowę przechodziły mi różne myśli. Głównie te czarne. Próbowałem odgonić je i pędziłem dalej. Zanim się obejrzałem byłem już pod domem. Zdecydowanie za szybko, wolałem jeszcze trochę pomyśleć. Niepewnie otworzyłem drzwi. 
- James! Kogo w tym roku wylosowali aby spędził te cholerne sześć miesięcy w Grocie Potępionych? - przywitała mnie mama. Cóż, mogłem się tego spodziewać. Co roku pytała o to samo. 
- Smith, Williams, Oldman, Rose i... - głos na chwilę mi się zawahał - I mnie. - wydusiłem w końcu z siebie. Nie wiem ile czasu zastanawiałem się zanim wypowiem to, że również i ja zostałem skazany na potępienie, ale domyślam się, że trwało to dobre kilka minut. Po moich słowach atmosfera w domu nie była najlepsza. Rodzice byli bardzo podenerwowani. Na szczęście emocje ominęły mojego dwuletniego brata, Harry'ego. Jest za mały, żeby to zrozumieć. Może nawet nie będzie mnie pamiętał. Ciężko odgonić te złe myśli, kiedy wiesz, że śmierć jest blisko. Owszem, mam zamiar dać z siebie wszystko, ale czy to mi w czymś pomoże? Nie zjadłem obiadu, który przygotowała mama, od razu poszedłem do mojego pokoju. Rozmyślałem o tym jak może być w Grocie Potępionych. Fantazjowałem także, że pewnie byłbym bohaterem gdybym wrócił żywy z Potępienia. Fakt, to nie lada wyczyn. W pewnym momencie zasnąłem, bo obudził mnie głos ojca.
- Wstawaj, musisz się ubrać na uroczystą kolację, którą jedzą wszyscy ci, którzy.... zostali wylosowani. 
- Tato, możesz śmiało powiedzieć Potępieni. Teraz jestem jednym z nich. 
Mimowolnie się uśmiechnął. Nie zwlekając postanowiłem ubrać na siebie coś eleganckiego. Nie mam nic takiego. No cóż, będę w tym w czym byłem dzisiaj w szkole podczas losowania Potępionych. Nic się nie stanie, większość będzie tak wyglądać. Wylosowani i ich rodziny. 

***

          Wyszliśmy o siedemnastej. Kolacja ma się odbyć godzinę później, ale do ratusza mamy kawałek drogi, więc wybraliśmy się wcześniej. W sumie, moglibyśmy się nawet spóźnić. Nie zależy mi na tym. Najprawdopodobniej swoją ostatnią kolację w życiu mógłbym zjeść w domu. Idąc nikt się nie odzywał. Ja szedłem ze wzrokiem wbitym w ziemię, mama była zamyślona, a tata został gdzieś z tyłu. 

          Kiedy już doszliśmy, drzwi były otwarte, a Hanna, Evelyn, Lora i Jerry byli już w środku. Wszedłem i nie mogłem się nadziwić; wszędzie były suto zastawione stoły i na każdym z nich stały różne rodzaje napojów. Usiedliśmy, a kolację przemówieniem rozpoczął Król Thor, opowiadał o tym, że populacja Nowego Świata cały czas rośnie i nie stać państwa na to, żeby wyżywić wszystkich. Poza tym, zsyłanie Potępionych do Groty to już tradycja. Na końcu życzył nam tylko powodzenia, uśmiechając się przy tym tak jakby mówił to z nadzieją, że poumieramy wszyscy. Po nim zaczął mówić pan Jones. W zasadzie mówił to samo co jego poprzednik, jednak jego życzenia były szczere. Znał nas od małego i nie chciał, żebyśmy poumierali ot tak sobie. Słuchaliśmy wszystkich dokładnie, chcieliśmy wiedzieć co nas czeka. Hanna z rodziną siedzieli koło nas. Po przemówieniach jednak prawie wcale się do siebie nie odzywaliśmy. Będziemy mieli całe pół roku, żeby się nagadać. Pewnie wszystkim w myślach krążyła jedna myśl. Myśl o tym, że może to być ostatnia kolacja w naszym życiu. 

           Po zakończeniu kolacji, rodziny pożegnały się z Potępionymi i wróciły do domu. My nie mogliśmy wrócić, będziemy nocować w ratuszu. Następnego dnia mamy być obudzeni z samego i przewiezieni prosto do Groty. Po pożegnaniu od razu poszedłem do łazienki, żeby się umyć, po czym udałem się do pokoju gdzie mogłem się położyć. 

Archiwum bloga

Statystyka bloga